czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 20

Tomson/Szpital
Tą chwilę przerwał lekarz, który wszedł do sali.
- O widzę, że już się pani dobrze czuje - uśmiechnął sie patrząc na Tosię
- Tak - odpowiedziała - mam tu wszystkich, którzy są dla mnie najważniejsi
Wtedy ja, ale pewnie reszta chłopaków, a szczególnie Wojtek, poczuliśmy ciepło na sercu. Podszedłem do Mary i przytuliłem ją.
- Myśle, że jeszcze jakieś 3 dni i może pani iść do domu - powiedział i wyszedł z sali
- No w końcu - powiedziała Tosia - A czy ja dobrze myśle? Skoro leżę tu już tyle czasu to... chwilka....to będzie.... tak dzisiaj jest lista przyjętych na studia! Macie laptopa?
- Ja mam w samochodzie - przypomniał sobie Torres
- No to dalej leć - Tośka rzuciła w niego poduszką, a wszyscy zaczęli sie śmiać
Po 5 minutach Tomek wrócił
- Nie masz się czym denerwować na pewno gdzieś się dostałaś - powiedziałem i złapałem ją za rękę
- No właśnie tylko gdzie - zmartwiła się i spojrzała na Wojtka
- Ej sprawdzaj a nie się rozklejaj - pocieszył ją
- No to chwila prawdy - stwierdziła i kliknęłą. Nagle w jej oczach pojawił się łzy. Wszyscy zamarli.
- Nie dostałaś się? - zapytała jej zmartwiona mama
- No właśnie - po jej policzku popłynęła łza - dostałam się na medycynę do Warszwy!!!
- Łoł super - wszyscy się ucieszyliśmy i krzyknęliśmy
- Mówiłem że dasz radę - Wojtek pocałował ją
Nagle do Śniadego zadzwonił telefon.
- Ej ludzie to Adam. Chce z nami pogadać mamy być w DPT za chwilę.
- No to się zmywamy - powiedziałem - zdrowiej nam
- Wpadne do ciebie później skarbie - powiedział Łozo i nagle do sali wpadła Gaja
- No tak nie zdążyłam - powiedziała - przepraszam cie ale salonu nie mogłam wcześniej zamknąć
- Spokojnie - powiedziała Tosia - Będziemy teraz często się widywać
- A co zamieszkasz w końcu u Wojtka? - zapytała a po twarzy Tosi widać było zmiesznie
- Na medycynę tutaj się dostałam a nie - zaśmiała się Tośka a my wyszliśmy
Tosia/Szpital
Kiedy chłopacy wyszli powiedziałam rodzicom żeby jechali do domu. Po co mają tu siedzieć. Zostałam sama z Marą i Gają.
- Gaja co ty w ogóle powiedziałaś? - zapytałam się
- No myślałam że jak jesteście razem no to ... Przepraszam - powiedziała skruszona
- No dobra tylko sie hamuj na przyszłość - odpowiedziałam i uścisnęłyśmy sie
- A ty mnie zostawisz wiesz co - zmartwiła się Mara
- Przenieś sie. Proszę cie. Masz tu mnie Tomka
- Dobra dobra pomyśle.
Łozo/ Droga do DPT
- Wojtek co ty taki zamyślony jesteś? - zapytał mnie Baron - powinieneś sie cieszyć że już wszystko jest dobrze
- Tak cieszę sie strasznie. Ale myślicie że to dobry pomysł żebym zaproponował Tosi wspołne mieszkanie?
- Uuu... Nasz Wojtuś się statkuje - krzyknął Śniady
- No jasne że dobry - powiedział Tomson
- Jesteśmy - krzyknął Torres i wysiedliśmy
Weszliśmy do środka. Tam już czekał na nas Adam.
- Chłopacy mam wiadomość. Mamy tourne tygodniowe. Zakopane, Bieszczady,Sudety. No góry. Zaczynamy w przyszły piątek od Zachodu i na Wschód.
- Łoł super
- No to teraz próbę zróbcie sobie a o godzinie wyjazdu jeszcze pogadamy.
- Adam mogę poprosić Cię na chwilkę - zapytałem
- Jasne - podszedł do mnie
- Mógłbym zabrać Tosię? - zapytałem z miną szczeniaczka
- No spoko tylko pogadaj z chłopakami bo mamy tylko 2 wolne miejsca i wszyscy wszystkich nie zabiorą - uśmiechnął się
- Dzięki wielkie - wyszedł - chłopacy pogadamy?
- No jasne - powiedział Lajan
- Chciałbym zabrać Tośkę. Nie przeszkadza wam to?
- Nie no co ty. Po tym co dzisiaj powiedziała w szpitalu to jest dla nas jak siostra - uśmiechnął się Tomson
- Dzięki wielkie
Tośka/  3 dni później
Rodzice mieli po mnie przyjechać ale popsuł się im samochód. Przenocuje zatem u Gaji, a jutro pojadę do domu. Zaraz powinna po mnie być. Nagle do sali wpadł Wojtek.
- Niespodzianka!! - krzyknął
- A gdzie Gaja? Ty nie powinieneś mieć próby? - zapytałam
- Powinienem, ale sie zerwałem dla ciebie - pocałował mnie - no dalej idziemy - wyszliśmy ze szpitala
- Jesteś zmęczona czy chcesz następną niespodzinkę? - zapytał
- Niespodzianka może być - uśmiechnęłam się
Podjechaliśmy pod DPT i weszliśmy do środka. Była tam Gaja Mara i chłopacy. Wielki napis ,,Witaj z nami!"
- Dziękuje wam
Impreza była świetna. Oczywiście nic nie piłam bo jeszcze biorę leki. Gdy zrobiło się późno poprosiłam aby Wojtek odwiózł mnie do Gaji. Jechaliśmy samochodem. Nagle podjechaliśmy pod jakiś dom którego nie znałam.
- Wejdź do środka jest otwarte. Ja zaparkuje i wezme rzeczy.
- Ale
- Żadne ale. Idź - powiedział
No to poszłam. Otworzyłam drzwi. Zobaczyłam płatki róż i kolację ze świecami. Na środku leżała mała karteczka, na której pisało :,, Zamieszkasz ze mna?"Nagle ktoś złapał mnie za ramię.
- I jaka odpowiedź - zapytał mój ukochany
- No jasne że tak - pocałowałam go



Dość szybko się udało następny rozdział. Proszę o więcej komentarzy to rozdziały będą ciekawsze :D

środa, 19 lutego 2014

Rozdział 19

Tosia
Cale wakacje spedzilismy swietnie sie bawiac. Niestety przyszedł czas żeby wrócić. Pojechaliśmy na lotnisko, dolecieliśmy do Warszawy i wzięliśmy taksówkę do domu Wojtka. Nagle przestałam widzieć. Przed moimi oczami pojawiła się ciemność i usłyszałam wołanie mojej mamy :,, Tosia, Tosia dziecko". Ciemność przeradzała się w światło a w środku zauważałam twarz mojej mamy. Nagle spostrzegłam, że leże w szpitalu nade mną stoi mama, obok niej tata a dalej Mara. Nie wiedziałam co się stało i zapytałam
- Mamo, czy ja jestem w szpitalu, czemu?
- Spokojnie. Mieliście wypadek. Jakaś ciężarówka wjechała w waszą taksówkę. Leżałaś 3 tygodnie w śpiączce.
Chciałam zapytać co z Łozem, ale nagle pojawił się lekarz i powiedział:
- Pani Antonino musi pani odpoczywać. Niech się pani prześpi, a narazie nic nie mówi - i odpłynęłam
Mara
- Może napisze do chłopaków żeby przyszli, przecież tyle rozpaczali po tym wypadku i czekali aż się Tośka obudzi - powiedziałam
- Tak zrób tak - odpowiedziała mama mojej przyjaciółki
Zadzwoniłam do Tomka.
- Hej Tomuś
- Cześ Mara. Co tam? Już się stęskniłaś? - zapytał uśmiechnięty
- Tak sobie mów - odpowiedziałam wesoło - ale dzwonię w innej sprawie. Tośka się wybudziła. Może wpadniecie?
- No jasne. Przecież to dobra wiadomość. Po tym wszystkim co się stało... Już zbieram chłopaków i zaraz będziemy
- Ok to do zobaczenia
- Chłopacy zaraz będą - powiedziałam do rodziców Tosi
- To dobrze. A Wojtka trzeba jeszcze obudzić. Przecież jest koło niej dzień i noc a teraz zasnął biedak na tych krzesłach i nawet nie słyszał mojej córki - powiedział jej tata
- Ja się tym zajmę - powiedziałam i podeszłam kilka metrów dalej gdzie na krzesłach spał zmartwiony Łozo. - Ej budzimy się - powiedziałam
- Mamoo jeszcze chwilę - mówił zaspany
- Nie mamo tylko Maro jeśli już - uśmiechnęłam się
- O Boże. Przepraszam cię - odpowiedział już obudzony - A coś się stało że mnie tak budzisz? - zapytał
- Tosia się wybudziła - uśmiechnęłam się
- Tak! O Boże w końcu już myślałam że ją stracę - podskoczył uradowany
- Ale spokojnie. Lekarz powiedział ze ma odpoczywać i kazał jeszcze się jej zdrzemnąć ale za 2 godziny powinna się obudzić.
- Dobra to ja muszę na chwilę wyskoczyć na miasto i zaraz wracam - powiedział i wybiegł.
Tomson/ 1 godzina później
Super, że Tosia się wybudziła. Myślałem że już po niej. To przecież w jej stronę wjechał ten tir, kierowca taksówki nie żyje, a Łozo miał tylko złamaną nogę i obwinia się, że to przez niego Tosia leży w szpitalu. Ale teraz już będzie wszystko dobrze. Zebrałem już chłopaków i właśnie podjeżdżamy pod budynek z chorymi.
- Macie to zdjęcie-? - zapytał Baron
- Mamy mamy spokojnie - odpowiedział Torres
- No to idziemy - powiedziałem
Kiedy weszliśmy do sali Tośka jeszcze spała, a koło niej siedzieli rodzice i Mara.
- Dzień dobry - powiedzieliśmy - nasz chora jeszcze śpi? - zapytałem
- Tak ale niedługo powinna się obudzić
I właśnie w tym momencie się obudziła.
- Niespodzianka - krzyknęliśmy wszyscy i daliśmy jej nasze wspólne zdjęcie, które zrobiliśmy podczas naszego pierwszego spotkania z kolorową ramką i napisami ,,wracaj do zdrowia'' itp.
Tosia się ucieszyła jednak coś ją trapiło
- Dziękuje wam bardzo . Jesteście kochani. - powiedziała - Ale gdzie jest Wojtek? Nie mówcie, ze tylko ja wyszłam cało z tego wypadku? - i nagle w jej oczach pojawiły się łzy
W ty właśnie momencie do sali wparował Wojtek z wielkim bukietem tulipanów, dziesięcioma kolorowymi balonami i wielkim miśkiem.
- A jednak się spóźniłem. Nie mogłaś troszkę dłużej spać - powiedział uradowany
- Wojtek ja myślałam już, już, że cie straciłam na zawsze - zaczęła płakać
- A ja bałem się tak samo o ciebie - powiedział, mocno ją przytulił i z każdej pary oczy wypłynęły łzy.





Dawno nie było rozdziału ale teraz się. Mam nadzieję, że opłacało się na niego tyle czekać :)