sobota, 28 września 2013

Rozdział 13

Przed imprezą/Tomson
Bardzo się cieszę, że mogliśmy przyjechać do rodzinnego miejsca Tośki. Było cudownie. Teraz jedziemy na imprezę. My z chłopakami busem, a dziewczyny autem kochanej Łoza. Fajny ma ten wóz. Widać, że rodzice bardzo ją kochają dając jej taki prezent. Myślę, że dzięki klubowi lepiej poznam się z Marą. Spodobała mi się od pierwszego ujrzenia. Obie z Tośką wyglądały cudownie gdy do nas przyszły, ale Tosia to po pierwsze dziewczyna Łoza, a po drugie traktuje ją jak przyjaciółkę, siostrę i tyle, natomiast jej best friend to coś innego. Czuje, że coś może z tego być.
Klub/ Wojtek
Jechaliśmy jakieś 20 minut. Następnie wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do klubu. Było dość tłoczno, ale znaleźliśmy stolik dla takiej dużej bandy jak my ( było nas 9 osób). Przyszedł kelner i chciał przyjąć zamówienie.
- 9 drinków poprosimy - wyrwał się Śniady
- Nie ja nie pije - odezwała się Tośka
- Ze mną nie wypijesz - zaśmiał się
- Ktoś musi prowadzić przecież - odpowiedziała
- To Może ja nie będę pił, a ty zamów sobie bo on ci nie odpuści - wtrąciłem się
- Dobra ale tylko jednego i to słabego. Nie chcę, żeby mi prąd odcięło - uśmiechnęła się
- A naszym kto będzie jechał? - zapytał się Torres
- Poświęcę się dla was - krzyknął Tomson
- No to 7 poprosimy - powiedział Lajan a kelner odszedł
Po chwili Tomek zaprosił Marikę do tańca. Ta zgodziła się, a my z Tosią to widząc planowaliśmy coś aby nikt im nie przeszkodził i powiedzieliśmy o wszystkim chłopakom. Umówiliśmy się, że tylko kilka razy zatańczą z Marą, a tak to będziemy wypychać Tomsona. Po chwili przyszedł kelner z zamówieniem i musiałem patrzeć jak inni piją a ja nie. Ale cóż robiłem to dla dziewczyny. Następnie poszliśmy potańczyć. Drugi kawałek jaki puścili był wolny i przytuliłem Tośkę, a ona położyłą swoją głowę na moim ramieniu.
- Kocham Cię - usłyszałem
- Ja ciebie bardziej - odpowiedziałem i bardziej ją przytuliłem.
Po tańcu dziewczyny poszły do toalety, a my gadaliśmy przy stoliku.
- Tomuś widzę, że ktoś ci wpadł w oko - krzyknął Baron
- No fajna jest i w ogóle - zawstydził się Tomek co było dziwne
- No to my ci ja pomożemy zdobyć prawda chłopacy - krzyknąłem
- Prawda - wszyscy się zaśmiali i wypili następną kolejkę.
Toaleta/Tosia
- Wpadłaś w oko Tomkowi - powiedziałam
- Ja no coś ty nie przesadzaj - odpowiedziała Mara
- Pamiętasz jak się śmiałaś, że też kogoś wyrwiesz? I wyrwałaś
- Tak uważasz. No może
- Nie może tylko na pewno. Walcz o niego - zaśmiałam się
- Ok. Ale w ciebie to Wojtek też tak patrzy jakby nikogo innego nie było obok niego - uśmiechnąła się moja przyjaciółka, a ja jej także uśmiechem odpowiedziałam
- Dobra. Chodź pewnie się już o nas martwią - wybuchnęłyśmy śmiechem.
Toaleta byłą nie daleko głównego wejścia. Gdy wychodziłyśmy zauważyłyśmy wchodzącą Patrycję. Załamałam się. Nawet tu jest ona. Ale stwierdziłam, że nie będę się nią przejmować tylko będę się bawić. Kiedy podeszłyśmy do stolika Dziamas zaprosił mnie do tańca, Tomek Marę, a reszta oprócz Barona i Łoza tańczyła z jakimiś innymi dziewczynami. Z Grześkiem świetnie mi szło. Wygłupialiśmy się i w ogóle. Nagle gdy spojrzałam na nasz stolik zauważyłam, że obok chłopaków siedzi Patrycja. Postanowiłam tam iść. Perkusista poszedł ze mna
- Cześć Patrycja - powiedziałam
- O cześć Tośka. Właśnie poznaje się z twoimi znajomymi - odpowiedziała triumfalnie jak zawsze
- Tak , a swoich nie masz? Jesteś sierotką Marysią, bo chyba sama tu nie jesteś - nie mogłam się powstrzymać
- Jestem ciekawa tylko . Przecież kiedyś się trzymałyśmy i miałyśmy tych samych znjomych
- Dobrze powiedziałaś kiedyś. Nie pamiętasz co się stało od tego momentu?
- Nic takiego. Ten twój były to i tak dupek był choć ładny dlatego nie mogłam zrozumieć dlaczego jest z tobą. Myślałam, że może dla jakiegoś zakładu czy coś, ale on coś w tobie widział, tylko nie wiem właśnie co - odpowiedziała, a w moich oczach pojawiły się łzy
- Co powiedziałaś? - wtrącił się Wojtek - lepiej popatrz na siebie. Tosia nie dość, że jest piękna to utalentowana i mądra. A ty potrafisz tylko zawalać jej życie, ale teraz to się skończy bo ja na to ci nie pozwolę - zaczął atakować ją Łozo, a ona wtedy wstała i poszła
- Co za okropna baba - powiedział Baron
- A ty Wojtek źle powiedziałeś, że ma kogoś kto ją obroni. Teraz Tosia nie masz tylko jego ale jeszcze nas, cały zespół. Nie będzie ci wredny babsztyl ubliżał - powiedział Grzesiek
- Dziękuje wam naprawdę - odpowiedziałam przez łzy i spojrzałam na Łoza, który tylko mnie przytulił i pocałował.
Kiedy wszyscy wrócili z parkietu Baron opowiedział całą sytuacje i wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, ze zmywamy się z klubu.



Jest następny. Dzięki za mówienie o moim blogu :D 
Jakie macie uczucia na temat Patrycji?
Komentujcie i czytajcie a sprawicie mi wielkiiiiii prezent :D

piątek, 27 września 2013

Rozdział 12

Między graniem pierwszym, a następnym gdzie przywitamy Afro była tylko niecała godzina przerwy. Nie było szansy abyśmy z Marą pojechały do domu, przebrały się i wróciły. Dlatego po koncercie poszłyśmy do koleżanki z orkiestry, z którą wcześniej gadałyśmy i zostawiłyśmy u niej rzeczy. Ja ubrałam się tak, a moja przyjaciółka wymyśliła to. Zrobiłyśmy makijaż : ja taki, a ona to. A następnie znajoma uczesała nas ja i Marika. Zaraz potem szybko pobiegłyśmy pod scenę. Zobaczyłyśmy nadjeżdżającego busa i nagle kapelmistrz dał znak. Zaczęliśmy grać. Nie wierzyłam, że taką piosenkę można tak dobrze zagrać na takich instrumentach. Chłopacy wyskoczyli z auta i z zaciekawieniem słuchali naszej wersji. Gdy skończyliśmy Tomson złapał za mikrofon i powiedział:
- Brawa dla waszej orkiestry - zwrócił się do publiki - powinniście wspierać ich, a zwłaszcza pan burmistrz. Tym utworem pokazali, że jest to grupa młodych, mega utalentowanych ludzi, którzy uwielbiają razem tworzyć. Panie kapelmistrzu cały nasz zespół składa przed panem ukłon - i oczywiście pojawił się zaciesz na jego twarzy, a następnie poszedł do chłopaków.
- To dziękuje na dziś. Spisaliście się świetnie. Widzimy się na próbie - powiedział nasz szef i razem z moją przyjaciółką szybko pobiegłyśmy do moich rodziców, aby oddać im nasze instrumenty. Następnie podeszłyśmy do bramek i usłyszałyśmy ochroniarza:
- Nie macie przepustek. Wstęp wzbroniony.
Przed koncertem/ Wojtek
Gadałem właśnie z chłopakami na temat wyjścia na scenę gdy usłyszałem krzyk Tośki:
- Wojtek !
Szybko podbiegłem i zapytałem się:
- Hej kochanie. Co jest?
- Bez przepustek nas nie wpuszczą - uśmiechnęła się, a ja o tym na śmierć zapomniałem.
- A tak proszę - podałem wejściówki dziewczyną.
- Poznaj Marę, a ty Wojtka - przedstawiła nas Tosia
- Hej. Tośka dużo o tobie opowiadała także cieszę się, że mogę cię w końcu poznać - powiedziałem
- Mi również miło - odpowiedziała z uśmiechem
- To chodźcie do chłopaków, bo się za tobą stęsknili prawie jak ja - zaśmiałem się do Tosi
- No ok - odpowiedziała
Kiedy doszliśmy chłopacy o czymś gadali, a gdy nas zobaczyli od razu rzucili się na moją dziewczyne
- Siema, hej Tośka - mówili jeden przez drugiego. Ona im odpowiedziała
- A buziaki na przywitanie to gdzie - wtrącił się Tomson z uśmiechem
- No tu - powiedziała radośnie i dała każdemu całusa w policzek.
- Ja się czuje zazdrosny. Całujesz tylu chłopaków w mojej obecności, a ja nic nie dostałem na przywitanie - powiedziałem z fochem w głosie
- Naprawdę jesteś zazdrosny? - zapytała podchodząc do mnie
- Tak - zaśmiałem się i nagle zostałem mocno pocałowany
- Jeszcze - zapytała z uśmiechem
- Nie już nie - odpowiedziałem
- Poznajcie moją przyjaciółkę Marę - zmieniła temat. Pogadaliśmy chwilę z dziewczynami, a następnie poszliśmy na koncert.
Koncert/ Marika
Występ był świetny. Ludzie tłoczyli się koło sceny, a ja z przyjaciółką bezkarnie z drugiej strony mogłyśmy się wsłuchiwać. Nagle Łozo złapał Tośkę i zaciągnął na scenę. Razem z Tomsonem śpiewali do niej :,, Hey girl with the blue blue eyes". Fajnie to wyglądało.
Po koncercie/ Tosia
Koncert był świetny. Po nim chłopcy poszli rozdawać autografy. Nagle zauważyłam, że do Wojtka podchodzi Patrycja. Wiedziałam, że coś knuje dlatego też do niego podeszłam i złapałam go za rękę.
- Mogę autograf? - zapytała - jestem twoją wielką fanką
- Jasne - Łozo złożył autograf w jej notesiku, ale zauważył, że to ona i od razu potem objął mnie i poszliśmy do ich zespołowego namiotu. Gdy weszliśmy byłą tam Mara z Tomsonem. Gadali, ale widać było, że są sobą zauroczeni. Nie chcieliśmy im przeszkadzac, ale za nami stanęła reszta zespołu więc weszliśmy.
- Ja proponuje oblać dzisiejszy koncert, poznanie Mary i oczywiście w końcu spotkanie z naszą kochaną Tosią. - rzucił Śniady i uśmiechając się do mojej dziewczyny puścił jej oczko
- Ej ty się nie zapędzaj - zaśmiałem się
- Spokojnie stary. Ale wiesz jakbyś go nie chciała to ja jestem zawsze otwarty- wszyscy wubuchnęliśmy śmiechem.
- To lecimy na tą imprezę - zapytał Torres
- Na jasne. Panie przodem - odezwał się Lajan i wszyscy wyszliśmy.



Jest kolejny. Myślę, że się podoba. Jak myślicie co knuje Patrycja? Między Marą a Tomkiem zaiskrzy? Piszcie komentarze :) a jeśli mój blog się wam podoba, a macie swojego to napiszcie u siebie o tym małym blożku. ;) Może powiększymy wtedy grono czytelników, co zaowocuje nowymi pomysłami :)

środa, 25 września 2013

Rozdział 11

Park/Tosia
Następne kilka minut rozmawialiśmy na temat koncertu i moich wejściówek za kulisy. Gdy skończył się temat siedzieliśmy w milczeniu, które było równie miłe jak cisza. Spojrzałam na chwilę na ławkę z dziewczynami i zobaczyłam że oczywiście mnie obgadują. Wiedziałam, że Patrycja już myśli jak teraz sprawić aby rozbić mój nowy związek. Nagle poczułam jak Wojtek mnie mocno do siebie przyciąga i całuje w głowę. Ucieszyło mnie to ale zapytałam:
- Co tam?
- Nic po prostu myślałem o tym co mówiłaś o tej dziewczynie i wyobraziłem sobie, że jakimś cudem skłóciła nas ze sobą. Zrozumiałem, że nie mógłbym teraz bez ciebie żyć i jesteś całym moim szczęściem - odpowiedział i ścisnął mnie jeszcze bardziej
- Bardzo mnie to cieszy, ale jak mnie mocniej ściśniesz to sam mnie z życia usuniesz - zaśmiałam się.
- Dobrze - puścił
- Idziemy do domu bo robi się zimno trochę - powiedziałam
- No jasne, że możemy iść. Nie dziwie się że ci zimno w tej sukience. masz moją marynarkę. - zdjął z siebie i założył na mnie swoje ubranie
- Dziękuje - odpowiedziałąm a on mnie pocałował
- Proszę - powiedział - chodź tu blisko to cie ogrzeje - przyciągnął mnie i mocno objął.
Tak doszliśmy do domu.
Dom Tośki/ Wojtek
Weszliśmy do środka i od razu dostaliśmy ciepłą herbatę i ciasto przygotowane przez moją dziewczynę. Porozmawiałem jeszcze trochę z tatą Tosi i z przykrością musiałem wracać do Warszawy.
- To ja ci ciasto zapakuje i coś z obiadu. - powiedziała mama Tośki
- Ja ci pomogę - i obie poszły, a ja zostałem sam na sam z panem tego domu.
- Więc słuchaj Wojtek - zaczął - dzisiaj ukazałeś się jako dość dobry chłopak jednak musisz wiedzieć,że to jest moja jedyna córka i będę się tobie przyglądać. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Ostatnio jak chłopak ją zdradził to wiedz, że gdyby nie ona to nie wiem co bym mu zrobił. Także drugiego takiego błędu nie popełnie i nie pozwolę jej skrzywdzić.
- To jest nas dwóch - odpowiedziałem poważnie
- I to mi się podoba - uśmiechnął się
Zaraz potem weszła moja dziewczyna z mamą i dostałem od nich pakunek bardzo dużych wielkości. Miałem poczęstować tym chłopaków. Pożegnałem się z jej rodziną i wyszedłem. Tosia odprowadziła mnie do samochodu.
- Musisz już jechać? - zapytała
- Muszę, ale za tydzień się widzimy, później tylko twoja matura i jesteś całą moja - zaśmiałem się
- No nie wiem nie wiem - uśmiechnęła się i pocałowaliśmy się na pożegnanie a ja odjechałem.
Następny dzień/ Tomson
Właśnie przyjechałem na próbę. W domu zobaczyłem Łoza z wielkim pakukiem, który rozpakowywał. Podszedłem do niego.
- Siema - krzyknąłem
- Siema - odpowiedział zadowolony
- Jak tam było u przyszłych teściów? - zapytałem
- Super. Jej rodzice są cudowni i babcia też. Zobacz to jedzenie mi dali i mam was nim nakarmić, a ciasto Tośka robiła.
- Nie wiedziałem, że drzemią w niej takie talenty
- Oboje jeszcze o niej wielu rzeczy nie wiemy - zaśmiałem się
Kiedy wszyscy się zeszli zaczęliśmy konsumować. Jedzenie było pyszne. Biliśmy się o ostatnie kawałki.
Dzień koncertu/Tosia
Oczywiście cały tydzień spędzilam w książkach z małymi przerwami na telefony Wojtka i spotkania z Marą. Dziś od  mamy koncert na festynie, a wieczorem przed występem chłopaków mamy ich przywitać grając. Kapelmistrz wymyślił, że zagramy It's my life. Nawet nieźle nam wychodzi. Załatwiłam z kapelmistrzem, że podczas tego przywitania nie będę musiała być w naszym stroju i Mara też bo idzie ze mną za scenę.


Miał być wcześniej i jest :D Jak wam się podoba. Jesteście ciekawi co się stanie podczas występu? :P

poniedziałek, 23 września 2013

Dziękuje :*

No i mamy ponad 1000 wyświetleń. Bardzo wam za to dziękuję i się ciesz :D Niestety ich ilość nie przekłada się na komentarze, których prawie nie ma a każdy daje naprawdę wielkiego kopa do pisania. Jeśli ich ilość się zwiększy obiecuję spróbować wstawiać rozdziały częście. Jeszcze raz dziękuje :D

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 10

Niedziela/Tośka
Cały tydzień minął mi bardzo pracowicie. Tylko książki, książki i książki. Co to matura robi z człowiekiem. Dzisiaj odpuściłam. Przecież wraca tata i przyjeżdża Wojtek. Wstałam o 8:00 rano i poszłam pod prysznic. Ubrałam się i zrobiłam ciasto. Taka mała niespodzianka dla mamy, która razem z babcią całą sobotę przygotowywały dzisiejszy obiad. O 10:30 weszła do kuchni mama.
- Cześć. A co ty tam robisz tak wcześnie? - spytała zdziwiona.
- Upiekłam ulubione ciasto taty - odpowiedziałam radośnie
- Chcesz się podlizać - zaśmiała się mama
- Może troszeczkę - szepnęłam
- Jedziesz ze mną po niego? - zapytała po chwili
- Tak tylko się przebiorę
Poszłam i ubrałam się tak. o 11:00 byłyśmy już w samochodzie. Ja prowadziłam bo szybciej jeżdże, a tata już czekał na nas u swojego kolegi, z którym wrócił z pracy. Jechałyśmy jakieś 15 minut. W końcu dojechałyśmy na miejsce.
- Cześć tato - krzyknęłam i rzuciłam mu się na siłę.
 - Cześć - odpowiedział - a czy ty czegoś nie chcesz, że taka miła jesteś - powiedział zdziwiony
- Tosia dzisiaj na obiedzie chce ci kogoś przedstawić - odezwała się mama a ja spuściłam wzrok z ojca bo trochę się bałam.
- O. No to dzisiaj widzę będzie ciekawie - wtrącił się pan Bartek, kolega taty
- No zobaczymy zobaczymy. Ale spokojnie - odpowiedział mój opiekun i uśmiechnął się do mnie.
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy u znajomego i wróciliśmy do domu. Razem z mamą i babcią przygotowałyśmy salon na obiad, a później ja poszłam się przebrać. Nie wiedziałam co założyć. Zdecydowałam się na to. Zrobiłam taki makijaż i uczesałam się tak. O godzinie 16:15 zobaczyłam samochód Wojtka i wyszłam z domu.
Ten sam czas/ Wojtek
Kiedy wysiadłem z samochodu zobaczyłem Tosię. Pięknie wyglądała. Bardzo za nią tęskniłem.
- Hej kochanie. Ślicznie wyglądasz. To dla ciebie - powiedziałem i podałem jej bukiet czerwonych tulipanów, który kupiłem oraz buziaka
- Dziękuje - powiedziała i uśmiechnęła się - Denerwujesz się - zaytała
- Troszkę - wydobyłem z siebie słowa
- Nie ma czego chodź - pociągnęła mnie do domu - Moją babcię i mamę już znasz, a to jest mój tata Antek, a to mój chłopak Wojtek - przedstawiła nas sobie
- Miło mi pana poznać - powiedział jej tata
- Mi także - odpowiedziałem i podałem mu wino, które dla niego kupiłem i małe bukiety dla pań.
- To może ja wstawię to do wody - Tosia wzięła bukiety i wyszła aby poszukać wazonu, a ja zostałem sam z jej tatą, bo mama i babcia poszły po jedzenie.
- To jest pan muzykiem tak? - zostałem zapytany
- Tak. Jest to moja wielka pasja i cieszę się, że mogę na tym zarabiać - odpowiedziałem. Później usłyszałem jeszcze kilka pytań, a następnie przyniesiono jedzenie. Było naprawdę pyszne. Rozmowa także rozkręcała się z każdą chwilą. Rzeczywiście rodzina Tosi jest bardzo fajna. I wydawało mi się, że jej tata chyba mnie polubił. Kiedy zjedliśmy przyniesiono jeszcze ciasto. Następnie moja dziewczyna zaproponowała spacer, ale jej rodzice powiedzieli, że oni zostaną w domu i poszliśmy sami.
- Mówiłam, że nie będzie tak źle - uśmiechnęła się do mnie Tosia
- No faktycznie, było bardzo miło - odpowiedziałem.
- Ciesz się, że mój tata cię polubił - wyczułem ulgę w jej głosie
- To bardzo towarzyski człowiek. fajnie, że masz takiego tatę. W pewnym sensie ci zazdroszczę. Ja swojego mogę tylko sobie przypominać - powiedziałem
- Ej nie smuć się. Na pewno cie widzi i jest z ciebie dumny. A teraz mój tata może być dla ciebie jak twój - spojrzała na mnie a ja ją pocałowałem.
Doszliśmy do parku i Tosia zaproponowała żebyśmy usiedli na ławcę za placem zabaw.
- To moja ulubiona ławka. Łączę z nią wiele wspomnień - powiedziała
Kiedy przechodziłyśmy przez plac zabaw usłyszałem, że 2 dziewczyny siedzące tam powiedziały do Tosi cześć a ona im niechętnie odpowiedziała
- Kto to ?  zapytałem
- Ta co nic nie powiedziała to dziewczyna, z którą przyjaźniłam się w gimnazjum, a później odwaliło jej coś, chciała skłócić mnie z Marą i zdradził mnie z nią mój były, a tamte dwie to koleżanki z orkiestry, które sę z nią trzymają.
- To ja cię będę przed nią chronić - dałem jej buziaka i objąłem ją
- Dziękuje - odpowiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy
- Ej, mała nie płacz masz mnie ja nie pozwolę cię skrzywdzić - po tych słowach ona nic nie powiedziała tylko się we mnie wtuliła - a właśnie jeszcze z Marą mnie musisz poznać tyle o niej mówisz
- Za tydzień na koncercie - powiedziała i uśmiechnęła się
- O widzisz właśnie o to chodzi. Kocham ten uśmiech - a ona uśmiechnęła się jeszcze bardziej. Doszliśmy do ławki i usiedliśmy. Widziałem, że dziewczyny nas cały czas obserwują i coś mówią.
- Muszę ci coś powiedzieć - nagle usłyszałem Tosię
- Tak? - zapytałem, a ona spojrzała na mnie i powiedziała
- Zdecydowałam się gdzie idę na studia
Wtedy zamarłem. Chciałem ją mieć jak najbliżej, ale nie mogę wybierać jej edukacji
- I przemyślałam wszystkie za i przeciw i idę do..... - moje serce biło jak szalone - do Warszawy - wypowiedziała i uśmiechnęła się bardzo
Poczułem się tak jak wtedy w samochodzie na stacji gdy mnie pocałowała
- Naprawdę? - nie mogłem uwierzyć - Bardzo się cieszę. Kocham Cie - powiedziałem i namiętnie ją pocałowałem.






I jest 10 rozdział. Myślałam że skończę wcześniej a tu taka niespodzianka :) Jeszcze kilka wyświetleń i będzie ich 1000. To dla mnie wielki prezent :D Dziękuje wszystkim którzy tracą czas aby wejść tu i poczytać coś takiego. DZIĘKUJE :D

sobota, 14 września 2013

Rozdział 9

- No to chłopie gratulujemy - krzyknęli chłopacy
- A dziękuje - powiedziałem
- To co kiedy nam przedstawisz ją oficjalnie? - zapytał Lajan
- Myślę, że może jak na koncert pojedziemy - stwierdziłem
- To dobry pomysł - odpowiedział Tomson jak zwykle z uśmiechem - a teraz idziemy to uczcić - rzucił i wszyscy poszliśmy do klubu.
Następny dzień/ Tośka
Dzisiaj wraca Mara z Londynu. Muszę się z nią koniecznie spotkać. Pisałam jej, że mam dla niej niespodziankę. Jestem ciekawa jej reakcji. Ale narazie muszę posiedzieć nad książkami. Za dwa tygodnie matura, a ja mam wrażenie, że nic nie umiem. Ślęczalam nad książkami 5 godzin. Skończyłam o 13:30. Zjadłam obiad, przebrałam się tak i pojechałam, oczywiście jeszcze z nogą w łupce, ale już mnie ona nie bolała, do sąsiedniej miejscowości. Kiedy dotarłam na miejsce zobaczyłam samochód rodziców przyjaciółki, dlatego wiedziałam, że jest już w domu bo mieli po nią wyjechać. Zadzwoniłam do drzwi i zobaczyłam moją best friend w drzwiach.
- Hej wchodź - powiedziała na powitanie - tata mówił mi, że znowu byłaś w szpitalu. Ale podobno był ktoś z tobą i powiedział, że jesteście parą to ja teraz czekam na wyjaśnienia dlaczego teraz się dopiero dowiaduje i kto to? - zapytała podniecona
- Może chodźmy usiąść bo jak się dowiesz padniesz z wrażenia - powiedziałam śmiejąc się. Poszłyśmy więc do niej do pokoju. Usiadłyśmy i zaczęłam jej opowiadać.
- Pamiętasz jak pisałam ci, że jadę do Warszawy? No to pojechałam i miałam wracać od razu po rozmowie z Afro bo miałam wtedy autobus, ale oni uparli się, że razem z Gają mamy zostać na próbie, bo jak nie to nie zagrają u nas.
- A to szantażyści - zaśmiała się Mara
- Nie przerywaj mi bo się nic nie dowiesz - tym razem ja ją zaszantażowałam
- No dobra mów mów - odpowiedziła
- No i Łozo się zaoferował, że mnie odwiezie do domu. Ja oczywiście na początku nie chciałam, ale później się zgodziłam. I po tej próbie pojechałam do salonu do Gaji, a następnie przyjechał po mnie Wojtek i wyjechaliśmy z Warszawy. Rozmowa nam się świetnie układała. Gdy zgłodnieliśmy zjechaliśmy na stację benzynową. Pech chciał, że była jakaś wycieczka z liceum i dziewczyny obstąpiły Wojtka i nie chciały wypuścić. Dlatego okłamał je, że jestem z nim życiowo i wtedy udało się mu uwolnić z tego kółka. Po kupieniu hot dogów poszliśmy je zjeść do samochodu i wtedy Wojtek pocałował mnie i wyznał mi miłość i o już wiesz kto. - zaśmiałam się - potem widziałam, że zwalniał, żebyśmy dłużej jechali, a potem zawiózł mnie do szpitala i stąd twój tata wie. Kiedy się z nim żegnałam widziała wszystko mama, a nie chciałam jej narazie mówić ze względu na Maćka. Myślałam, ze dostanę zjebkę ale mama była wyrozumiała i postawiła warunek że mam przedstawić go za tydzień tacie.I to wszystko - gdy skończyłam Mara miała otwarte usta i nic nie mówiła co do niej nie podobne. W końcu wydusiła z siebie:
- Żartujesz chyba. Jesteś z Wojtkiem? Tym Wojtkiem?
- Tak jestem - uśmiechnęłam się, bo jej mina była godna kabaretu
- To ja ci gratuluje - uścisnęła mnie - ale musisz mnie z nim poznać i z resztą też może i ja kogoś wyrwę - wybuchnęłyśmy śmiechem
- A i jeszcze jedno. Za to że ich ściągnęłam z Warszawy do nas burmistrz daje nam kasę na nowe instrumenty
- On nam daję kasę na instrumenty? To jakiś cud - zaśmiała się Mara
- Też się zdziwiłam - uśmiechnęłam się
Pogadałyśmy jeszcze trochę i ja wróciłam do domu. Chciałam usiąść do książek gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu : Hey ya outkast. Na wyświetlaczu pisało : Wojtek <3. Wymieniliśmy się numerami przed spotkaniem z burmistrzem. Odebrałam i usłyszałam:
- Cześć kochanie. Stęskniłem się za Tobą co robisz?
- Hej ja też się stęskniłam. Właśnie wróciłam od Mary i mam zamiar usiąść do książek. Ale jest pewna sprawa.
 - Jaka?
- Moja mama nas widziała gdy odjeżdżałeś...
- I co? Wszystko dobrze? - powiedział opiekuńczo
- Tak ale jest warunek zaakceptowania ciebie
-Jaki?
- Przyjedziesz do mnie w niedziele i przedstawie cię moim rodzicom i babci oficjalnie - powiedziałam
- Dobrze będę. Bardzo się cieszę, że chcą mnie poznać. I przynajmniej trochę zaspokoję moją tęsknotę - powiedział ze słyszalnym uśmiechem, a ja poczułam ciepło na sercu.



I mamy kolejny rozdział. Miał być dłuższy, ale dzisiaj nie mam czasu a jutro jadę na koncert więc nie miałabym kiedy dopisać. Mam do was taką prośbę, oczywiście bardzo mi będzie miło jeśli będziecie komentować czy wam się podoba czy nie, ale oprócz tego lub bez tego napiszcie w komentarzach ile macie lat, ponieważ chciałabym wiedzieć do jakich ludzi trafiam, starszych, czy młodszych beze mnie. A oprócz tego kibicujcie teraz Marcinowi Matkowskiemu i Mariuszowi Fyrstenbergowi, a jeśli oni dziś wygrają to jutro Łukaszowi Kubotowi, Michałowi Przysiężnemu i naszym deblistom. :D

czwartek, 12 września 2013

Rozdział 8

- No właśnie mamo. Przepraszam, ze nie powiedziałam ci od razu. Jesteśmy z Wojtkiem razem, ale krótko. Chciałam powiedzieć tobie, babci i tacie tak oficjalnie ale później. Poza tym jest ode mnie 10 lat starszy. A ja wiem, że ty nie będziesz do niego ufna tak jak byłaś do Maćka. I to wszystko przez niego, dlatego chciałam poczekać trochę z tą wiadomością. - odpowiedziałam mamie i byłam gotowa na kazanie. Nagle usłyszałam.
- Dobrze, dobrze rozumiem. Ale gdy sobie przypomnę co przeżyłaś ostatnio to nie masz mi się co dziwić. Ale temu chłopakowi dobrze z oczy patrzy. Spróbuje być dla niego łaskawa. Ale pod jednym warunkiem, że jak tata przyjedzie to mu powiesz o wszystkim. - odpowiedziała mama z uśmiechem
- Powiem, obiecuje. Zaproszę Wojtka do nas żeby się poznali. Dziękuje ci mamo. Kocham cię mocno.
- Ja ciebie też. A to że jest od ciebie tyle starszy to masz w genach chyba. - zaśmiała się mama - przecież twoja babcia, a moja mama też była 10 lat młodsza od męża.
- Może masz rację. Powiedziałam i wróciłyśmy do kuchni.
Rok temu....../Tosia
- Hej Maciuś. Jesteś już w domu? Może wpadnę do ciebie? - powiedziałam do telefonu z uśmiechem
- Cześć kochanie. Wiesz co jestem ale mam pełno nauki na sesje i jakoś nie mam czasu - odpowiedział mój chłopak
- No dobra trudno, zdzwonimy się.
- Pa - pożegnał się
Postanowiłam zająć się czymś pożytecznym. Zaczęłam czyścić mój nowy kochany samochód, który dostałam od rodziców za prawo jazdy zdane za 1 razem. Moje auto wygląda tak. Podczas mycia samochodu zadzwonił mój telefon.
- Hej Tośka - usłyszałam
- No siemasz Mara. Co tam?
- A nic tak dzwonię co robisz?
- Myję mój nowy samochód - powiedziałam z podnieceniem w głosie
- To pewnie jedziesz do Maćka, mam rację ? - zapytała się moja przyjaciółka
- No właśnie nie bo uczy się do sesji - powiedziałam. Mara też dobrze go znała bo gra z nami w zespole.
- Jaką sesje? Przecież gadałam przed chwilą z Dominikiem i mówił, że wczoraj skończyli sesję, a przecież są razem w grupie.
- Tak? to może ja do niego pojadę i wyjaśnie to - odpowiedziałam i pożegnałam się z Marą.
Po umyciu samochodu przebrałam się tak i pojechałam. Jechałam jakieś 20 minut. Podeszłam do mieszkania Maćka i zobaczyłam, że drzwi są otwarte. Weszłam więc do środka, żeby zrobić mu niespodziankę i zobaczyłam go w kuchni całującego się z Patrycją - dziewczyną, która chciała skłócić mnie i Marę, a on o tym doskonale wiedział.
- Podła świnia. - krzyknęłam, a oni oderwali się od siebie - a ty co się tak gapisz? chcesz mi wszystko co dla mnie najważniejsze zabrać? - krzyknęłam do mojej o dziwo byłej koleżanki. Kumplowałyśmy się kiedyś, nawet siedziałyśmy razem w ławce w gimnazjum i nagle w nią coś strzeliło. Ona się tylko uśmiechęła, a ja wybiegłam z płaczem na klatkę, później do samochodu. Biegł za mną Maciek i krzyczał:
- To nie tak jak myślisz. Ja Cię kocham. Przepraszam. Zapomniałem się.
Nie chciałam go słuchać. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam. Z płaczem pojechałam do Mary. Dobrze, że była w domu a nie w Poznaniu. Maciek chyba za mną jechał, ale go zgubiłam. Zadzwoniłam do drzwi i otworzyła mi mama przyjaciółki.
- O boże, dziecko co się stało? - zapytała z troską pani Zuzanna
- Przepraszam ale nie mogę teraz o tym mówić. Jest Mara? - zapytałam przez łzy
- Jest wejdź. - wpuściła mnie.
- Co się stało - nagle wyskoczyła Mara
- Maciek on...on.... nakryłam go jak całował się z Patrycją....- powiedziałam i wybuchłam płaczem
- Chodź na górę - powiedział Mara i przytuliła mnie. Nic nie mówiła. Wiedział, że nie lubię gdy ktoś mnie na siłe pociesza. Powiedziała tylko:
- Sukinsyn. Ja go dopadę. A tą ździrę to chyba uduszę swoimi rękami.
Reszte dnia spędziłam u niej. Maciek dzwonił, pisał wystawał pod moim domem przez 2 miesiące ale ja byłam nieugięta.
Teraźniejszość, Warszawa/Wojtek
Dojechałem od razu na próbę. Wparowałem do DPT i poszedłem do chłopaków.
- Siema - rzuciłem na przywitanie
- No siema wojtuś gdzieś się tak długo podziewał?  - zapytał Tomson
- U Tośki byłem - odpowiedziałem ucieszony
- Czy ja dobrze rozumiem? - powiedział Dziamas
- Jeśli myślisz, że jesteśmy razem to tak jesteśmy i się z tego bardzo cieszę - powiedziałem uradowany.







I jest następny rozdział. Dzięki, ze czytacie mojego bloga, bo odwiedzin trochę jest za to komentarze dodają tylko Afroluśka i Tomsonowa Afromentalka dzięki wam dziewczyny :* Przywitać chce także nową obserwatorkę mojego bloga - max3001. A reszta pamiętajcie. Jeśli czytacie - komentujcie proszę! Pozdrawiam :D

poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 7

Po oderwaniu się od siebie pojechaliśmy do domu. Wcześniej ustaliliśmy, że zjemy obiad i wybierzemy się do gminy. Kiedy dojechaliśmy na miejsce moja mama już stała z pożyczonymi dla mnie kulami od sąsiadki. Weszliśmy, opowiedzieliśmy co mówił lekarz a ja wysłuchałam kazania od mamy odnośnie biegania i pojechaliśmy. Dojechaliśmy do gminy po 5 minutach. Wysiedliśmy z samochodu i usłyszałam:
- Ale wielki budynek - powiedział ze zdziwieniem Wojtek
- No i ja właśnie nie wiem po co taki duży, ale jak sobie wybudowali to niech mają - uśmiechnęłam się i weszliśmy do środka. Poszliśmy do informacji i dowiedzieliśmy się, że burmistrz na nas czeka. Sekretarka zaprowadziła nas do niego.
- Dzień dobry - powiedzieliśmy oboje
- Witam serdecznie - odpowiedział pan Mariusz
- No to przywiozłam panu członka zespołu, może pan omówić z nim wszelkie szczegóły.
- Bardzo cie dziękuje Tosiu. Ja nie mogłem przyjąć tej pomocy bezinteresownie, ale jak nie chciałaś pieniędzy, to przeznaczymy je na nowe instrumenty do waszego zespołu.
- O dziękuje bardzo. Na pewno reszta się ucieszy. - powiedziałam - a teraz może panów zostawie ja nie jestem tutaj teraz potrzebna. - powiedziałam i wyszłam. Udałam się do gabinetu naszego dyrygenta aby podzielić się z nim radosną wiadomością.
- Dzień dobry panie Tomku
- O cześć Tosia - odpowiedział zaskoczony
- Mam dla pana dobrą wiadomość. Burmistrz daje nam kasę na nowe instrumenty! - krzyknęłam
- Żartujesz chyba. Jak to zrobiłaś?
- Mam swoje sposoby. - powiedziałam uśmiechnięta
- No to chyba muszę ci teraz kawę zaproponować. - odpowiedział radośnie dyrygent.
- Chętnie się napije. Wojtek podpisuje umowę z burmistrzem i takie tam więc mam czas - powiedziałam i od razu dostałam filiżankę dobrej kawy z mlekiem.
Gabinet burmistrza/Wojtek
- To są papiery, które dostałem od menadżera i w których zawarte jest to czego oczekujemy. Wystarczy, że pan podpisze i będziemy tu w następną sobotę - powiedziałem
- Dobrze - odpowiedział burmistrz i po przeczytaniu umowy podpisał ją. - Bardzo się cieszę, że panowie tu zagrają. Jestem też wdzięczny Tosi. Miło, że w naszej gminie są osoby, które znają tak sławnych ludzi.
- I to bardzo dobrze znają - odparłem - myślę, że to wszystko. Będę się zbierał. Do widzenie
- Do widzenia - pożegnał się ze mną burmistrz podając rękę i wyszedłem. Na korytarzu wpadłem na...tak... na Tosię.
- Dobrze, że już jesteś. Chodź pokażę ci waszą scenę - powiedziała Tośka i złapała mnie za rękę.
- Mam nadzieję , że to fajne miejsce - uśmiechnąłem się
- Zaraz zobaczysz
I nagle moim oczom ukazał się piękny, stary dworek z wieżami niczym zamek, a obok niego prototyp anfiteatru, a to wszystko w parku.
- To jest nasz dom kultury, czyli praktycznie budynek naszej, kochanej orkiestry, a to scena - krzyknęła Tosia
- Jest wspaniale - powiedziałem z niedowierzaniem
- Wiedziałam, że ci się spodoba - popatrzyła się na mnie a ja ją pocałowałem.
Wróciliśmy do samochodu i udaliśmy się w drogę powrotną.
- Wiesz, ja już muszę zaraz wracać do Warszawy. Tak mi się nie chce. Chciałbym z tobą zostać, ale mamy próbę wieczorem.
- Rozumiem Cię. Jedź ja też jeszcze muszę przypominać do matury. Widzimy się za 2 tygodnie, a z resztą są telefony sam mi to wczoraj mówiłeś. - powiedziała uśmiechnięta.
- To prawda - odparłem
Gdy dojechaliśmy do domu i mama oraz babcia Tosi dowiedziały się, że jadę powiedziały, że nie wypuszczą mnie bez herbaty i ciastka. Zgodziłem się i wszedłem jeszcze na chwile. Porozmawiałem z nimi. Były naprawdę miłe , ale musiałem wracać.
Dom/Tosia
Odprowadziłam Wojtka do drzwi, abyśmy mogli się swobodnie pożegnać.
- Będę za tobą strasznie tęsknił - powiedział Wojtek
- Ja za tobą też - odparłam a on dał mi całusa
- Kocham Cię - powiedział odrywając się ode mnie
- Ja Ciebie też - odpowiedziałam i pocałowaliśmy się na pożegnanie. Kiedy wyszedł zamknęłam drzwi i odwróciła się. W drzwiach od kuchni stała moja mama groźnie na mnie patrząc. Wtedy zrozumiałam : widziała i słyszała. Wiedziałam już po mnie
- Czy chcesz mi o czymś powiedzieć? - zapytała





Niespodzianka! Udało mi się dodać dzisiaj rozdział. Trochę nudny i krótki ale trudno. :) Jak myślicie jak zareaguje mama Tośki?

niedziela, 8 września 2013

Ogłoszenie

Przepraszam wszystkich ale dziś nie uda mi się dodać rozdziału nie mam weny twórczej przepraszam z całego serca i obiecuje że postaram się wrzucić jak najwcześniej :)

sobota, 7 września 2013

Rozdział 6

Po 5 minutach dojechaliśmy z mamą Tosi na miejsce. Moja dziewczyna leżała na ziemi i trzymała się za kostkę. Chciałem wyskoczyć, zapytać : co się stało, kochanie? ale nie mogłem. Wyszedłem razem z jej matką i usłyszałem
- Odnowiła mi się kontuzja stawu skokowego jak biegałam i nie mogę wstać.
- No to musisz jechać do szpitala. Pamiętasz co mówił ci ostatnio lekarz? - powiedziała pani Marlena
- Tak wiem. Przebiorę się w domu, spróbuje wziąć prysznic i pojadę tylko musicie mnie jakoś przetransportować do samochodu. - odpowiedziała Tosia z bólem w głosie.
- Ja ci pomogę - odpowiedziałem i zanim zdążyła wypowiedzieć choćby słowo podszedłem do niej, wziąłem ją na ręce i posadziłem w samochodzie.
- Dzięki - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
- Proszę - wspomniałem - przecież wiesz że dla ciebie wszystko - jednak to wypowiedziałem ciszej aby jej mama nie usłyszała.
Wtedy wszyscy usiedliśmy w moim samochodzie i pojechaliśmy do domu. Tosia przebrała się, zjadła coś i nie wiem jakim cudem wzięła prysznic na siedząco. Następnie zapytała się mamy i zapytała czy zawiezie ją do lekarza. Nie czekałem i powiedziałem
- Ja z tobą pojadę.
- Dziękuje ci - powiedziała i zaniosłem ją do auta.
Ruszyliśmy. Szpital był 20 km stąd. Zaczęliśmy rozmawiać.
- Wiesz jakiego stracha mi napędziłaś - powiedziałem do niej z wyrzutem
- Przepraszam ale nie mogę rzucić biegania. Poza tym od 4 miesięcy już było wszystko dobrze. Ale obiecuje, że teraz będę uważać - odpowiedziała
- No ja myślę - uśmiechnąłem się do niej a ona mnie pocałowała - jak masz mnie tak przepraszać to mogę się na ciebie częściej obrażać - wyszczerzyłem swoje zęby.
- Spadaj - stwierdziła i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Po 15 minutach dojechaliśmy na miejsce i weszliśmy do szpitala.
Szpital/ Tosia
Kiedy Wojtek zaparkował powiedziałam
- Tam stoją wózki to jakbyś mógł mi podprowadzić
- Zaniosę Cię - przerwał mi
- Nie. Przecież nie ważę 5 kilo
- Nie ważysz 5,5 kg także mogę. A poza tym jesteś moją dziewczyną więc ciągle bym cię nosił na rękach.
- Dzięki - powiedziałam, a on mnie pocałował. Następnie Łozo opuścił samochód i zaniósł mnie na prześwietlenie. Po odebraniu zdjęcia zobaczyłam, że akurat ma dyżur mój lekarz prowadzący i zarazem tata Mary.
- O dzień dobry Tosia. Niech zgadnę staw skokowy? - zapytał widząc mnie.
- No i znowu pan wie o co chodzi - odpowiedziałam.
- Dobrze to zapraszam do mojego gabinetu.
Wtedy Wojtek wział mnie znów na ręce i niósł za doktorem.
- Niech posadzi pan ją na wózku - powiedział z troską pan Daniel
- Nie nie ja ją poniose - odpowiedział jeszcze bardziej troskliwy Wojtas
Po wejściu do gabinetu i obejrzeniu zdjęcia tata mojej bestfriend kazał pielęgniarzom jak zawsze wstawić moją nogę w łupkę i zaczął mówić:
- Codziennie zdejmuj to i...
- przemywaj szarym mydłem oraz najwcześniej na niej ustań jutro po południu - dokończyłam i uśmiechnęłam się do niego
- tak tak ty już znasz to na pamięć i jako przyszła pani doktor powinnaś o siebie dbać i przestać biegać takie długie dystanse na 4 miesiące przy najmniej. A pan jest jej chłopakiem? - lekarz nie rozpoznał Łoza
- Tak - powiedział nieśmiale Wojtek - Będę dbał żeby nie biegała jakiś czas obiecuje panu
- O i  o to chodzi. Widzisz Tośka ucz się takiego podejścia do sytuacji. I bądź z nim dłużej to może z twoim zdrowiem będzie lepiej - powiedział triumfujący pan Daniel - możecie już iść - dodał i wyszliśmy.
Łozo niósł mnie na rękach do samego samochodu, a w samochodzie zaczęło się:
- Słyszałaś co mówił. Masz przestać biegać.
- Ale ja nie potrafię żyć bez biegania rozumiesz? Zresztą co ty możesz rozumieć jak znasz mnie 2 dzień - powiedziałam w złości te słowa i zaraz ich pożałowałam. Wojtek tylko popatrzył na mnie dzikim wzrokiem. - Przepraszam nie chciałam tego powiedzieć po prostu trudno mi siedzieć i nie biegać. Przepraszam na prawdę. Kocham Cię.
- Ja ciebie też ale zrozum martwię się o ciebie. Kocham cię i dlatego
i wtedy pocałował mnie a ja jego i to namiętnie. Trwaliśmy tak długo. Nie mogłam obliczyć ile .


niedziela, 1 września 2013

Rozdział 5

Po naszej rozmowie zapadła cisza. Wojtek postanowił wrzucić jakąś fajną płytę w odtwarzacz. I nagle usłyszałam Red Hot Chili . Była to grupa, która miała u mnie 2 miejsce :D Bardzo się ucieszyłam, że to właśnie to. Nagle Łozo odezwał się:
- Chciałbym Cię jeszcze lepiej poznać. Musisz mi coś o sobie powiedzieć - zaśmiał się
- No dobra a co chcesz wiedzieć? - zapytałam z uśmiechem
- Wszystko. Chcę dowiedzieć się nawet o twoich najgorszych rzeczach. A tak poza tym to teraz wybierasz studia przecież. To jakie? I mam nadzieję, że w Warszawie. Nie będziesz taka zła i nie zostawisz mnie tam samego i utęsknionego - powiedział robiąc maślane oczy
- No i tu teraz mam problem... - odpowiedziała - co do kierunku to myślałam o medycynie albo weterynarii. Natomiast gdzie to nie wiem. Zawsze uświadamiałam sobie, iż najlepiej byłoby w Poznaniu. Mam tam rodzinę, a poza tym studiuje tam moje najlepsza przyjaciółka i nie chciałabym jej zostawiać, ale myślałam też o Warszawie. Mam tam Gaję i większy manewr do załatwienia  późniejszego stażu, a teraz jeszcze Ty doszedłeś i ja nie wiem co mam robić - wydobyłam z siebie te trudne słowa i spuściłam głowę.
- Ej, mała nie smuć się. Załatwimy to jakoś. Ja Cię będę kochał nawet gdy pójdziesz do Poznania. Są samochody przecież - Wojtek wyraźnie posmutniał jednak próbował mnie pocieszyć. Udało mu się to.
- Wiem o tym. Ale to nie to samo. Jak tak powiedziałeś do mnie mała to przypomniała mi się Mara. Zawsze tak do mnie mówi. Nie ma się martwić na zapas. Jeszcze mam 4 miesiące wakacji i maturę, którą muszę zdać aby się gdzieś dostać - odpowiedziałam
- No właśnie. Ty to zdasz maturę śpiewająco. Ale na wakacje to gdzieś musimy jechać. A i czy ty myślisz, że będąc moją dziewczyną nie będziesz jeździła z nami na koncerty? Wręcz przeciwnie będziesz na każdym - zaśmiał się Łozo
- No nie wiem czy tyle czasu z tobą wytrzymam - zaśmiałam się
- No wiesz - chłopak zrobił minę biednego psiaka
- No przecież żartuje - powiedziała i pocałowałam go.
Resztę drogi gadaliśmy o różnych głupotach i śmialiśmy się. Czułam jakbym znała go od dzieciństwa, jakbyśmy razem bawili się w piaskownicy.
Samochód/ Wojtek
Dojechaliśmy na miejsce o godzinie 22. Jechaliśmy trochę dłużej przez pauzę na stacji i moje zwalnianie. Chciałem z nią spędzić choć minutę dłużej w samochodzie. Moim oczom ukazał się domek jednorodzinny i piękny duży sad. Nic więcej nie widziałem bo było już dość ciemno, ale już w tym momencie wiedziałem, iż jest to magiczne miejsce. Nagle zapaliło się światło i drzwi się otworzyły. Wyszła z nich miła kobieta koło 40. Wtedy usłyszałem głos Tosi :
- To moja mama. Wysiadaj i pamiętaj żeby się hamować. - uśmiechnęła się dziewczyna
- Pamiętam - odpowiedziałem i chciałem ją pocałować na szczęście opamiętałem się w porę.
Wysiedliśmy z samochodu. Mama Tośki zaprosiła mnie do środka, do kuchni i odezwała się:
- Pewnie jesteście głodni. Babcia upiekła placek drożdżowy i mamy do tego powidła. Jeśli pan nie lubi to mogę coś innego podać - zwróciła się do mnie.
- Nie proszę nie robić sobie kłopotu. Lubię takie rzeczy. - odpowiedziałem z uśmiechem.
Usiedliśmy z Tosią i zaczęliśmy jeść. Ciasto bardzo mi smakowało. Zjadłem aż 4 kawałki. Następnie Tosia pokazała mi łazienkę, a po prysznicu zaprowadziła mnie do pokoju gościnnego. Znajdował się on na piętrze. Na przeciwko pokoju mojej ukochanej. Wszedłem do niego i położyłem się, ale nie mogłem zasnąć.
Dom/Tosia
Po pokazaniu Wojtkowi pokoju zeszłam na dół. Byłam zmęczona, więc chciałam szybko umyć się i położyć. Jednak mama zatrzymała mnie w kuchni.
- Bardzo miły ten chłopak. Dobrze mu z oczu wróży. Ja ci nie chce nic mówić, ale on tak patrzy na Ciebie jakby obdarzył cię dużym uczuciem - powiedziała mama, a ja wiedziałam, że jeszcze nie mogę się zdradzić. Ucieszyły mnie jednak te słowa bo mama zawsze miała dobrą intuicję.
- Co ty mówisz. Po prostu zakumplowaliśmy się i tyle. Przepraszam Cię ale jestem zmęczona i chciałabym się położyć spać. W końcu muszę jutro jechać do gminy i powtórzyć powoli jeszcze do matury.
- Masz rację. Śpij dobrze ja już też się położę. - odpowiedziała mama i poszła do sypialni.
Szybko poszłam do łazienki, wzięłam kąpiel i ubrałam moją ulubioną piżamę czyli . Postanowiłam, że zajrzę jeszcze do Wojtka i zapytam czy nic mu nie potrzeba.
Noc/Wojtek
Nie mogłem zasnąć. Za dużo emocji jak na jeden dzień. Nagle ktoś zaputał do mnie do pokoju.
- Proszę - powiedziałem
- Hej. Chciałam zobaczyć czy nic ci nie potrzeba - powiedziała z troską Tosia
- Nie dzięki wszystko jest ok. Chociaż mogłabyś powiedzieć mi dobranoc - zaśmiałem się.
Wtedy ona weszła do pokoju. Tak ślicznie wyglądała w tej piżamie. Powiedziała dobranoc i dała mi buziaka w policzek. Wyszła. Mnie oszołomiło, ale dzięki temu zasnąłem.
Rano obudziłem się koło 9:15. Zauważyłem, że leży koło mnie jakaś karteczka.
HEJ. MAM NADZIEJĘ, ŻE DOBRZE CI SIĘ SPAŁO. JA WYSZŁAM POBIEGAĆ WRÓCĘ KOŁO 10 I WTEDY POJEDZIEMY ŻEBYŚ WSZYSTKO ZOBACZYŁ. ZEJDŹ NA DÓŁ. POZNASZ MOJĄ BABCIĘ, KTÓRA UWIERZ MI DA CI PORZĄDNE ŚNIADANIE. KOCHAM.
TOSIA
Uśmiechnąłem się sam do siebie ubrałem ciuchy i zszedłem na dół. Rzeczywiście czekała tam na mnie mama i babcia Tosi, która była strasznie miła i uszykowała mi duże śniadanie. Nagle zadzwonił telefon mamy Tośki. Usłyszałem tylko:
-Jak to? Co? Gdzie?
I kiedy pani Marlena przestała rozmawiać zapytałem się :
- Czy coś się stało?
- Tosia dzwoniła. Leży na ziemi nie może wstać. Muszę po nią szybko jechać, tylko samochód jest w garażu - odpowiedziała przestraszona, a ja struchlałem.
- Razem możemy po nią jechać moim samochodem - zaproponowałem i oboje udaliśmy się szybko do drzwi wyjściowych.



Przepraszam, że krótki, miał być dłuższy, ale nie miałam za dużo czasu na pisanie. Jak myślicie co stało się Tosi?