piątek, 25 września 2015

Rozdział 32

 Mara/ Kilka minut później, szpital
- Co się stało? Co z Wojtkiem? - Usłyszałam słowa przyjaciółki i kamień spadł mi z serca. Strasznie się przestraszyłam kiedy Tośka straciła przytomność. Oczami wyobraźni widziałam już najgorsze....
- Spokojnie. Zemdlałaś podczas rozmowy z lekarzem. Nie martw się tak bardzo o Wojtka. Lekarz chciał ci powiedzieć, że nastąpiło zatrzymanie akcji serca ale uratowali go i operacja się udała. Teraz jest w śpiączce ale będzie wszystko dobrze. - Mówiłam ze łzami w oczach i przytuliłam przyjaciółkę.
- Ale... ale ja muszę do niego iść - przyjaciółka wyrywała się z mojego uścisku i wstawała z łóżka.
- Nigdzie nie idziesz - nagle stanowczo powiedział Tomson, który stał obok mnie. - Nie pozwolę żebym stracił i kumpla i kumpele.
- O. Już jest pani z nami. Chciałem Pani powiedzieć, ze kiedy straciła Pani przytomność zrobiliśmy Pani szereg badań i mamy małe podejrzenia, dlatego musimy zabrać Panią na dodatkowe badania. - usłyszałam głos lekarza wchodzącego na salę.
- No widzisz. Musisz o siebie zadbać - powiedziałam z wyrzutem patrząc na przyjaciółkę - prawda Tomek?
- Święta prawda - powiedział mój chłopak przyciągając mnie do siebie kiedy wstałam i całujac w czoło. W tym momencie pielęgniarka zabrała Tośkę na do innej sali na zlecone przez lekarza badanie. Wróciły po 45 minutach prosto pod salę, w której leżał Wojtek.
- I co już po badaniu? - zapytałąm wstając z krzesła razem z Tomkiem.
- Tak już po - powiedziała bardzo spokojnie Tosia.
- No i...? - dopytywał mój chłopak
- No i jestem w 2 miesiącu ciąży. Dlatego zemdlałam doszedł stres i sami rozumiecie - usłyszeliśmy i struchleliśmy.
- W ciąży? To znaczy, ze będę ciocią? Gratuluje ! - krzyczałam i ściskałam przyjaciółkę.
- A ja wujkiem - nagle po chwili załapał Tomek i także przytulił Tośkę.
- Dziękuje ale narazie prosze nikomu nic nie mówcie. A właśnie zawiadomiliście resztę chłopaków? - zapytałą zmartwiona Wojtkiem
- Tak niedługo tu będą. - odpowiedzieliśmy zgodnie.
- Dobra w takim razie ja idę do Łoza -  słowa te wypowiedziała uważnie, powoli, poważnie i skierowała się do drzwi. Przez szybę widzieliśmy jak usiadła obok jego łóżka. Wzięła jego rękę w swoje dłonie i przytuliła ją do swojej twarzy.
Tośka/ Szpital
- Wojtek walcz. Proszę Cię walcz. Nie możesz się poddać. Nie możesz odejść przez takiego gnoja no i przeze mnie.... Nie możesz dla niej lub dla niego. Musisz wychować nasze dziecko. Być przy nim blisko. Ja przepraszam Cię za to co zrobiłam. Wiem, że postąpiłam źle i będę sobie wypominać to do końca życia ale proszę Cię przebacz mi. Kocham Cię. Kocham Cię nad życie i nie wytrzymałabym gdyby Ciebie nie było. Gdybyś teraz odszedł. Teraz kiedy ja... Wojtek ja jestem w ciąży. Za 7 miesięcy urodzi sie nasze dziecko - wypowiadałam swój monolog łudząc się że mój chłopak wszystko słyszy. Cały czas trzymałam jego dłoń. Nagle poczułam, że ścisnął moją rękę. Otworzył oczy i powiedział:
- Kocham Ciebie i nasze dziecko ponad wszystko....




Jest w końcu. Zrobiłam to i napisałam go. Co sądzicie?

czwartek, 3 września 2015

Rozdział 31

- Pan Wojtek miał bardzo poważny wypadek samochodowy. Został przewieziony do szpitala rejonowego. - po tych słowach z ręki wypadł mi telefon. Pamiętam tylko że wzięłam kluczyki do auta płaszcz i wybiegłam z domu. Za mną biegli moi przyjaciele. Nie pamiętam jak dojechaliśmy do szpitala. Wbiegłam do środka. Dowiedziałam się w rejestracji, że Wojtek jest operowany. Szybkim krokiem razem z Marą i Tomkiem udaliśmy się pod salę. Czekaliśmy tam podobno 2 godziny chociaż mi wydawało się, że były to 2 długie lata zamęczania się myślą, ze to przeze mnie ON może umrzeć. Po 2 godzinach odezwałą sie do mnie Mara.
- Przyniosę ci kawę co? Bo widzę w jakim jesteś stanie i nie chce żebyś tu tutaj jeszcze padła. - powiedziała z troską. Spojrzała się na mnie. Wyglądałam pewnie jak trup albo jeszcze gorzej. Kiwnęłam tylko głową a ona wstała i poszła w kierunku automatu. Kiedy zniknęła za zakrętem korytarza na jej miejsce obok mnie usiadł Tomek. Objął mnie ramieniem i przytulił. Wtedy całe emocje ze mnie odpłynęły. Zaczęłam płakać jak bóbr.
- Spokojnie. To nie twoja wina. To wszystko przez Łukasza. Gdyby nie on Wozz nie wyszedłby z domu. - próbował mnie uspokajać
- Jak nie moja. Gdybym nie pozwoliła się sprowokować Mrozowi nie byłoby tych wszystkich wydarzeń. A teraz.... - dławiłam sie własnymi łzami - teraz on może umrzeć. I jeśli naprawdę to się stanie to ja się zabiję rozumiesz zabiję się! - krzyknęłam chociaż chyba bardziej chciałam przekonać o tym siebie niż jego. Tomek tylko jeszcze bardziej mnie do siebie przytulił a ja ocierając jedną z kolejnych łez zobaczyłam stojącą nad nami Marę z kawą w ręku. Chyba słyszała moje ostatnie słowa. Zresztą pewnie słyszała je połowa szpitala. Moja przyjaciółka nic nie mówiła. Tylko stała i patrzyła, a z jej oczu wypłynęła wielka, okrągła, słona łza. Po kilku sekundach odłożyła kawę na krzesło ukucnęła przy moich kolanach, na których położyła ręce spojrzała na mnie i powiedziała.
- Nie mów tak. Wojtkowi nic się nie stanie. A Ty nie możesz się zabić. Nie możesz, rozumiesz? Nie pozwolę ci na to - powiedziała cicho, troskliwie ale dosadnie i pocałowała mnie w głowę. Trzymali mnie oboje : Tomek i Mara. Nie wiem co wtedy zrobiłabym tam bez nich. Najprawdopodobniej wpadłabym na salę operacyjną. Po krótkiej chwili usłyszałam otwierające się drzwi. W jednej sekundzie wyrwałam się z uścisku przyjaciół i wstałam. Ujrzałam lekarza.
- Co z Wojtkiem? - zapytałam się zdenerwowana przeskakując z nogi na nogę.
- Pani jest kimś z rodziny? - zapytał mężczyzna w białym kitlu z dziwną miną patrząc raz na mnie raz na osoby mi towarzyszące.
- Jestem dziewczyną, a to nasi wspólni przyjaciele. - odpowiedziąłam jednym tchem chcąc jak najszybciej dowiedzieć się co wydarzyło się na sali operacyjnej.
- Pan Wojtek trafił do nas w ciężkim stanie. Z połamaniami, małą ilością krwii. Na sali nastało zatrzymanie pracy serca..... - po tych słowach poczułam ukłucie w klatce piersiowej, zaczęło robić mi się ciemno przed oczami i chyba upadłam.





Przepraszam że tak późno ale jest :P Jak sie podoba? Co sądzicie? :D