środa, 25 września 2013

Rozdział 11

Park/Tosia
Następne kilka minut rozmawialiśmy na temat koncertu i moich wejściówek za kulisy. Gdy skończył się temat siedzieliśmy w milczeniu, które było równie miłe jak cisza. Spojrzałam na chwilę na ławkę z dziewczynami i zobaczyłam że oczywiście mnie obgadują. Wiedziałam, że Patrycja już myśli jak teraz sprawić aby rozbić mój nowy związek. Nagle poczułam jak Wojtek mnie mocno do siebie przyciąga i całuje w głowę. Ucieszyło mnie to ale zapytałam:
- Co tam?
- Nic po prostu myślałem o tym co mówiłaś o tej dziewczynie i wyobraziłem sobie, że jakimś cudem skłóciła nas ze sobą. Zrozumiałem, że nie mógłbym teraz bez ciebie żyć i jesteś całym moim szczęściem - odpowiedział i ścisnął mnie jeszcze bardziej
- Bardzo mnie to cieszy, ale jak mnie mocniej ściśniesz to sam mnie z życia usuniesz - zaśmiałam się.
- Dobrze - puścił
- Idziemy do domu bo robi się zimno trochę - powiedziałam
- No jasne, że możemy iść. Nie dziwie się że ci zimno w tej sukience. masz moją marynarkę. - zdjął z siebie i założył na mnie swoje ubranie
- Dziękuje - odpowiedziałąm a on mnie pocałował
- Proszę - powiedział - chodź tu blisko to cie ogrzeje - przyciągnął mnie i mocno objął.
Tak doszliśmy do domu.
Dom Tośki/ Wojtek
Weszliśmy do środka i od razu dostaliśmy ciepłą herbatę i ciasto przygotowane przez moją dziewczynę. Porozmawiałem jeszcze trochę z tatą Tosi i z przykrością musiałem wracać do Warszawy.
- To ja ci ciasto zapakuje i coś z obiadu. - powiedziała mama Tośki
- Ja ci pomogę - i obie poszły, a ja zostałem sam na sam z panem tego domu.
- Więc słuchaj Wojtek - zaczął - dzisiaj ukazałeś się jako dość dobry chłopak jednak musisz wiedzieć,że to jest moja jedyna córka i będę się tobie przyglądać. Nie pozwolę jej skrzywdzić. Ostatnio jak chłopak ją zdradził to wiedz, że gdyby nie ona to nie wiem co bym mu zrobił. Także drugiego takiego błędu nie popełnie i nie pozwolę jej skrzywdzić.
- To jest nas dwóch - odpowiedziałem poważnie
- I to mi się podoba - uśmiechnął się
Zaraz potem weszła moja dziewczyna z mamą i dostałem od nich pakunek bardzo dużych wielkości. Miałem poczęstować tym chłopaków. Pożegnałem się z jej rodziną i wyszedłem. Tosia odprowadziła mnie do samochodu.
- Musisz już jechać? - zapytała
- Muszę, ale za tydzień się widzimy, później tylko twoja matura i jesteś całą moja - zaśmiałem się
- No nie wiem nie wiem - uśmiechnęła się i pocałowaliśmy się na pożegnanie a ja odjechałem.
Następny dzień/ Tomson
Właśnie przyjechałem na próbę. W domu zobaczyłem Łoza z wielkim pakukiem, który rozpakowywał. Podszedłem do niego.
- Siema - krzyknąłem
- Siema - odpowiedział zadowolony
- Jak tam było u przyszłych teściów? - zapytałem
- Super. Jej rodzice są cudowni i babcia też. Zobacz to jedzenie mi dali i mam was nim nakarmić, a ciasto Tośka robiła.
- Nie wiedziałem, że drzemią w niej takie talenty
- Oboje jeszcze o niej wielu rzeczy nie wiemy - zaśmiałem się
Kiedy wszyscy się zeszli zaczęliśmy konsumować. Jedzenie było pyszne. Biliśmy się o ostatnie kawałki.
Dzień koncertu/Tosia
Oczywiście cały tydzień spędzilam w książkach z małymi przerwami na telefony Wojtka i spotkania z Marą. Dziś od  mamy koncert na festynie, a wieczorem przed występem chłopaków mamy ich przywitać grając. Kapelmistrz wymyślił, że zagramy It's my life. Nawet nieźle nam wychodzi. Załatwiłam z kapelmistrzem, że podczas tego przywitania nie będę musiała być w naszym stroju i Mara też bo idzie ze mną za scenę.


Miał być wcześniej i jest :D Jak wam się podoba. Jesteście ciekawi co się stanie podczas występu? :P

5 komentarzy:

  1. Fajnie, że użyłaś mojego imienia xD Szkoda tylko, że jestem zła ^.^ Ale no nic ... rozdział jak zawsze mi się podoba ^.^ I z niecierpliwością czekam na kolejny !! Mam nadzieję, że dodasz jutro xD

    OdpowiedzUsuń